W zeszłym roku miałam okazję zapoznać się z pierwszym tomem tej książki pt. Serafina. Powieść wprawdzie nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia, ale byłam ciekawa kontynuacji, więc z chęcią sięgnęłam po Łuskę w cieniu.
Ostrzegam, że poniższa recenzja może zawierać spoilery z pierwszego tomu.
Zakończenie również pozostawia sporo do życzenia. Mamy rasowe deus ex machina, a wszystko - w porównaniu do reszty książki - dzieje się niespodziewanie szybko. Tak szybko, że nie nadążałam za tym, co właściwie się działo. Wciąż też nie wiem, co dokładnie chciał osiągnąć główny antagonista. Rozwiązanie wątku romantycznego to jakaś kpina z czytelnika.
*SPOILER*
Książę, królowa i Serafina postanawiają żyć w radosnym trójkąciku. Książę i królowa biorą ślub, przy czym oboje są zakochani nie w sobie, a w Serafinie. Naprawdę? Naprawdę?! Serio, autorko?!
*KONIEC SPOILERU*
Plusem tej książki jest naprawdę sukowata (wybaczcie określenie, ale ona mogłaby konkurować z Umbridge) antagonistka. Miałam ochotę dosłownie udusić ją gołymi rękami. Wprawdzie nie do końca wiem, co ona chciała osiągnąć, i co właściwie czuła wobec niej Serafina, ale sama postać jest naprawdę, naprawdę wredna.
Kolejną zaletą jest ciekawie opisany wątek smoków, ich zwyczajów, postaci saarantrai. Polubiłam Eskar i Ardmagara Comonota. Niestety, nie są to zbyt rozbudowane postaci, co jest jednak dość charakterystyczną cechą dla autorki.
Myślę, że powieść ta jest ciekawym, ale jednocześnie sprawiającym zawód (taa, i wszyscy wiedzą o co chodzi) zakończeniem historii. Mam wrażenie, że po raz kolejny ktoś zmarnował pomysł na dobrą książkę, a zakończenie wydaje się wręcz być pisane na siłę. Raczej nie zachęcam do tej pozycji, bo choć czyta się ciekawie, to jednak tu ówdzie pojawiają się wymienione przeze mnie zgrzyty.
Ostrzegam, że poniższa recenzja może zawierać spoilery z pierwszego tomu.
Autor: Rachel Hartman
Tytuł: Łuska w cieniu
Rok wydania: 2015
Wydawnictwo: MAG
Królestwo Goreddu – świat, w którym ludzie i smoki żyją w niepewnej równowadze, a ci nieliczni, którzy są jednocześnie ludźmi i smokami, muszą ukrywać prawdę. Jedno z nich – w połowie ludzka dziewczyna, w połowie smoczyca, imieniem Serafina – niechętnie dało się wciągnąć w politykę swojego świata. Kiedy dochodzi do wybuchu wojny między smokami a ludźmi, Serafina musi wyruszyć w podróż, by odnaleźć innych podobnych sobie – ponieważ łączy ją niewyjaśniona więź z nimi wszystkimi, a razem będą zdolni walczyć przeciwko smokom w potężny, magiczny sposób.
Zbierając tę barwną gromadkę, Serafina musi uciekać przed ludźmi, którzy próbują ją zatrzymać. Jednak najbardziej przerażająca jest inna pół-smoczyca, która umie wkradać się w ludzkie umysły i je przejmować. Aż do tej pory Serafina chroniła swój umysł przed intruzami, co jednocześnie oznaczało ograniczenie jej możliwości. Nadszedł czas, by podjąć decyzję – trzymać się bezpiecznego starego życia czy przyjąć potężne nowe przeznaczenie?
Opis z lubimyczytac.pl
Czytałam tę książkę przez ponad dwa tygodnie. Nie dość, że jest to dość opasłe tomiszcze (600 stron!), to jeszcze historię czyta się wolno. Spodziewałam się tego już po pierwszym tomie. Serafina jest wprawdzie ciekawą bohaterką, wykreowany przez autorkę świat jest bardzo interesujący, jednak zdecydowanie brakuje tutaj jakiegokolwiek napięcia.
Rachel Hartman miała bardzo ciekawy pomysł na historię, niestety został on w pewnym sensie zaniedbany. Pominę już fakt, że w jednej czwartej książki domyśliłam się sama pewnej istotnej rzeczy dotyczącej półsmoków, jeszcze zanim autorka podała jakiekolwiek wskazówki na ten temat. Mam wrażenie, że mamy w tej powieści nieco zbyt dużo nowych bohaterów, pojawia się trochę zbyt dużo wątków jak na jedną bohaterkę.
Muszę również niestety zwrócić uwagę na fakt, iż opisy pozostawiają wiele do życzenia. Niektóre akapity musiałam przeczytać kilkukrotnie, by zrozumieć, o co dokładnie w nich chodzi. Wciąż nie do końca wiem, o co właściwie chodziło z Cambą (jeżeli ktoś czytał, chętnie zrozumiem, bo obecnie polegam jedynie na swoich domysłach). Zaś nagroda najgłupszego zdania roku wędruje do grzecznościowej formy "Jakim zaimkiem mam się do ciebie zwracać?".
Zakończenie również pozostawia sporo do życzenia. Mamy rasowe deus ex machina, a wszystko - w porównaniu do reszty książki - dzieje się niespodziewanie szybko. Tak szybko, że nie nadążałam za tym, co właściwie się działo. Wciąż też nie wiem, co dokładnie chciał osiągnąć główny antagonista. Rozwiązanie wątku romantycznego to jakaś kpina z czytelnika.
*SPOILER*
Książę, królowa i Serafina postanawiają żyć w radosnym trójkąciku. Książę i królowa biorą ślub, przy czym oboje są zakochani nie w sobie, a w Serafinie. Naprawdę? Naprawdę?! Serio, autorko?!
*KONIEC SPOILERU*
Plusem tej książki jest naprawdę sukowata (wybaczcie określenie, ale ona mogłaby konkurować z Umbridge) antagonistka. Miałam ochotę dosłownie udusić ją gołymi rękami. Wprawdzie nie do końca wiem, co ona chciała osiągnąć, i co właściwie czuła wobec niej Serafina, ale sama postać jest naprawdę, naprawdę wredna.
Kolejną zaletą jest ciekawie opisany wątek smoków, ich zwyczajów, postaci saarantrai. Polubiłam Eskar i Ardmagara Comonota. Niestety, nie są to zbyt rozbudowane postaci, co jest jednak dość charakterystyczną cechą dla autorki.
Myślę, że powieść ta jest ciekawym, ale jednocześnie sprawiającym zawód (taa, i wszyscy wiedzą o co chodzi) zakończeniem historii. Mam wrażenie, że po raz kolejny ktoś zmarnował pomysł na dobrą książkę, a zakończenie wydaje się wręcz być pisane na siłę. Raczej nie zachęcam do tej pozycji, bo choć czyta się ciekawie, to jednak tu ówdzie pojawiają się wymienione przeze mnie zgrzyty.
Ogólna ocena: 5.5/10
Hm.. kocham smoki! :D Zapiszę sobie ten tytuł i może kiedyś po niego sięgnę :D
OdpowiedzUsuńTroszkę się boję, że może nie przypaść mi do gustu, ale zawsze warto próbować :D
Pozdrawiam i zostaje na dłużej :D
http://coraciemnosci.blogspot.com/