Ten post nie jest recenzją, ponieważ nie czuję się na siłach zrecenzować tę książkę. To poważna i skomplikowana powieść, i bardzo daleko jej do lekkich młodzieżówek. Przeczytałam ją, ponieważ jest moja lekturą szkolną, aczkolwiek zapewne i tak bym kiedyś po nią sięgnęła (chociażby dlatego, że znajduje się na liście 100 tytułów BBC).
Autor: William Golding
Tytuł: Władca much
Rok wydania: 1954 (świat) 1967 (Polska)
Opowieść paraboliczna o grupie młodych chłopców, którzy ocaleli z katastrofy lotniczej w okresie nieoznaczonego konfliktu nuklearnego. Rozbitkowie znajdują schronienie na nieznanej, egzotycznej wyspie. Pomimo różnic charakterologicznych, podjęta zostaje przez nich próba rekonstrukcji cywilizacji w obcym zakątku świata. Niestety rozsądne i roztropne wysiłki części chłopców obracane są w niwecz, gdy grupa stopniowo upada w barbarzyństwo i dzikość.
Opis z lubimyczytac.pl
Co by się stało, gdyby grupa dzieci wylądowała na bezludnej wyspie, kompletnie pozbawiona opieki? "Przeżyliby niesamowite przygody, jak to w książkach" - odpowiedziałaby większość ludzi. William Golding pokazuje jednak, co stałoby się naprawdę...
Powieść wywarła na mnie naprawdę duże wrażenie. Podczas czytania wręcz odczuwałam lęki bohaterów, a jednocześnie bałam się tego, co się dzieje z nimi samymi. Szokowało mnie, jak bardzo prawdopodobne jest to, co Golding wykreował na kartach tej książki. U chłopców powoli dochodzą do głosu ukryte głęboko pierwotne instynkty, które tak naprawdę siedzą w każdym z nas.
Podczas czytania jednocześnie miałam ochotę odłożyć książkę, by przetrawić nowe szokujące informacje, ale z drugiej strony czułam potrzebę czytania dalej, chciałam wiedzieć, jak się wszystko potoczy. I, rzecz jasna, intrygował mnie tytułowy Władca much.
Informacja dla tych, którzy już przeczytali
"Władca much" to przetłumaczone z hebrajskiego słowo "Belzebub". Belzebub zaś to biblijny demon, przywódca innych demonów. Książkowy Władca much (gdzie tytuł nabiera znaczenia dosłownego - jest to zatknięty na kiju łeb świni, którzy obżerają muchy) symbolizuje pojawiające się na wyspie zło - dotychczasowy pory raj zmienia się w piekło.
Lubię, kiedy tytuł książki ma znaczenie. Imponuje mi wtedy, że autor potrafi wymyślić inteligentne podsumowanie całej powieści, a nie tylko trzy słowa "żeby było".
Koniec informacji
Władca much to naprawdę warta przeczytania, ale poważna powieść. Mam pełną świadomość, że nie trafi ona do każdego, zwłaszcza jeśli ktoś do tej pory miał do czynienia wyłącznie z młodzieżówkami. Naprawdę polecam ją osobom, które mają ochotę na coś ambitniejszego, wywołującego refleksje. Powtarzam jeszcze raz: Władca much wywarł na mnie silne wrażenie i cieszę się, że mogłam go przeczytać.
Świetna książka. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie i zostawiła z mnóstwem myśli do poukładania. I podpisuję się pod tym, że to książka ambitna i godna polecenia. :)
OdpowiedzUsuń