czwartek, 4 lutego 2016

Jestem Blogerem, nawiążę współpracę

Ludzie chcieliby mieć od razu z górki. No wiecie - zakładasz bloga, przedstawiasz się, piszesz trzy zdania o jakiejś książce, i czekasz, aż wydawnictwa chętne do współpracy zaczną walić drzwiami i oknami. W głowach takim ludziom nie siedzę i nie wiem, czy sami wykazują jakąś inicjatywę pisząc do wydawnictw, czy może liczą na to, że jakiś pracownik przeczesuje wszystkie blogaski poszukując tego Jedynego Recenzenta. Jakim cudem miałby trafić na założone wczoraj coś o dwóch postach? 
Jakoś da radę. 


Dolina powolutku zyskuje popularność (co bardzo mnie cieszy, fajnie, że ktoś lubi czytać moje wynurzenia), jednak w życiu nie nazwałabym się profesjonalną blogerką. Blogerką z doświadczeniem? Owszem. Może nie jakimś powalającym, ale siedzę w tym już dobre 6 lat. I jedno, czego się przez ten czas nauczyłam - początki są cholernie trudne. Zdobycie przynajmniej kilku wiernych czytelników jest ciężkie, a jaką radością jest pierwszy pojawiający się komentarz!

Papierowa Dolina miała być blogiem recenzenckim. W sumie jest nim po części, planuję powoli czynić ją coraz bardziej książkową, chociaż pewnie to nie wyjdzie. Ale właściwie jest ok tak, jak jest. 
Zakładając tego bloga myślałam o współpracy z wydawnictwami. Tylko że... w przeciwieństwie do 80% nowicjuszy, postanowiłam zrobić research (niby nie lubię polisz inglisz, ale to tak idealnie tu pasuje). Poczytać u doświadczonych recenzentów poradniki: jak zacząć współpracę z wydawnictwem? 

Ale wiecie co? Nie łupnęłam z hukiem o ziemię. Właściwie dostałam mniej więcej to, czego się spodziewałam. Dla niektórych chyba byłoby to jednak zaskoczeniem. A jakież to tajemne arkana sztuki blogerskiej poznałam?

Wydawnictwo nie nawiąże współpracy z amatorem, który blogaska założył wczoraj. Blog, żeby ktoś chciał z nim współpracować, musi mieć przyzwoitą liczbę czytelników (no kto by pomyślał?). Minimalny staż - 3 miesiące, co mnie osobiście wydało się dziwnie krótkim czasem. Czytelny szablon. Jakaś konkretna ilość recenzji na koncie. W miarę regularne dodawanie postów. 

Przepraszam wszystkich, którym zrujnuję marzenia o karierze w tydzień: wydawnictwa to nie instytucje charytatywne. Bo wiecie, oni nie wysyłają tych książek bo mają ich za dużo. Recenzja to reklama. Ale żeby reklama była skuteczna, musi do kogoś dotrzeć. Po co nawiązywać współpracę z kimś, kogo czyta mama, ciocia, siostra i Kasia z klatki obok?

I dlatego naprawdę zadziwiają mnie zakładki "Współpraca" na nowo założonych blogach. Takich naprawdę NOWO NOWO. Pokroju "wczoraj" czy "tydzień temu". Jakby ktoś liczył, że taka PROFESJONALNA zakładka magicznie ściągnie czytelników. No nie. 

Kiedyś na grupie o Rywalkach jedna dziewczyna zareklamowała swego bloga. Dokładniej - recenzję trzech części Rywalek, będącą drugim postem na jej blogu. W sumie powinnam napisać "recenzję", bo niestety, był to raczej krótki tekścik pełen chaotycznych zachwytów i serduszek ♥. Grzecznie napisałam dziewczynie, co powinna poprawić, jak mniej więcej powinna wyglądać recenzja (wprawdzie moje jakimś arcydziełem nie są, ale coś niecoś o nich w szkole miałam). Zauważywszy zakładkę Współpraca podesłałam jej linki do artykułów o współpracy z wydawnictwem. Zajrzałam na bloga parę dni później - obydwa posty na jej blogu zniknęły. Trochę się tego spodziewałam, ale i tak zrobiło mi się trochę smutno. 

Nawet nie wiecie, jaką mam teraz ogromną radochę, że liczba wyświetleń Doliny jest dwucyfrowa. Przy pewnym moim poprzednim blogu nie posiadałam się z radości, widząc 15 wyświetleń. Dolinka osiąga w ostatnich dniach około kilkadziesiąt, co jest dla mnie naprawdę dużym szczęściem. Dziękuję wam, kochani ♥ 

Jeśli kogoś interesują artykuły, które czytałam, zapraszam: KLIK i KLIK. Aczkolwiek myślę, że części z ego inteligenty internauta domyśli się sam. 

2 komentarze:

  1. Na szczęście nigdy nawet nie myślałam o współpracy z wydawnictwem, bo sprowadziłabyś mnie na ziemię :)
    A co do czynienia "Doliny" bardziej książkową... może to co powiem kłóci się z Twoją wizją, ale moim zdaniem tak jak jest, jest idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem blogerką (książkową) od niecałego roku, ale blog już stał się moją pasją <3 Nic tak nie cieszy blogera jak cudny dźwięk jaki wydaje gmail, gdy ktoś skomentował Twój post...
    Racja, początki nie są łatwe. Na początku radość z jednego komentarza jest wielka, a jak ktoś Ci kliknie 'obserwuj' to ogólnie cudo :D
    Także życzę powodzenia :)
    PS leci obserwacja, bo masz niezły talent do pisania ;D

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że zajrzałeś na mojego bloga. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz za sobą komentarz, ale uprzejmie proszę, by nie przeklinać i nie obrażać się nawzajem :-)
Możesz podpisać się linkiem do swojego bloga - chętnie zajrzę, ale proszę, nie komentuj tylko i wyłącznie w celu reklamy.
Pozdrawiam!