...a wyszło jak zwykle. Tak. To dobre określenie. "Zwykła", "przeciętna" - to dobre sformułowania dla opisania tej książki. W sumie, czego można się spodziewać po młodzieżówce? Rillo, spodziewałaś się wodotrysków?
No... tak. Po tylu pełnych zachwytów recenzjach, po tym wszechstronnym polecaniu (przy stosunkowo niewielkiej kampanii reklamowej w porównaniu np. do Fangirl) oczekiwałam czegoś na miarę Igrzysk śmierci. Ba, nowych Igrzysk śmierci. Lepszych Igrzysk śmierci.
Autor: Victoria Aveyard
Tytuł: Czerwona królowa
Data wydania: 2015
Wydawnictwo: Otwarte
Możecie przestać przecierać oczy ze zdumienia. Tak, chodzi o Czerwoną królową. Nie, to nie troll.
Przy okazji recenzowania Startera wypisywałam wszystkie znane mi młodzieżowe dystopie. Wymienię raz jeszcze: Igrzyska śmierci, Niezgodna, Mroczne umysły, Rywalki, Starter. Więzień labiryntu wlicza się połowicznie, bo nie jest o dziewczynie wzniecającej rewolucję. Ups, spoiler. Ok, to Rywalki w trzech czwartych.
Wyobraźcie sobie, że bierzemy wiadro Igrzysk śmierci, do tego dorzucamy po garści Mrocznych umysłów i Rywalek. Mieszamy to wszystko (nie wyrzucając nawet takich elementów, jak ukochana młodsza siostra...), dorzucamy szczyptę własnej inwencji i robimy z tego książkę. Cóż, chyba to nowy przepis na bestseller, bo tym właśnie jest Czerwona królowa - mieszanką. Przez cały czas lektury miałam nieodparte wrażenie, że to już było.
Co jeszcze przemawia przeciw CK? Cóż, książka określana jako "zaskakująca, z niezwykłymi zwrotami akcji, okazała się być do bólu przewidywalna. Tak, moi drodzy, ona jest PRZEWIDYWALNA. Bo jak inaczej określić powieść, w której zgaduję (i to poprawnie...) kto jest kim, już gdy po raz pierwszy spotykamy tę osobę? Również te "zwroty akcji" to jakaś lipa. Bo jeśli chodzi o zakończenie, to... tak. Wiedziałam. Widać jestem mądrzejsza od Mare.
No dobrze, ja tak ciągle o minusach, a jakie są plusy? Czyta się szybko i ciekawie, na pewno akcja się nie wlecze. Ot, przyjemna, lekka lektura, młodzieżówka w typie wyżej wymienionych, nic poniżej, nic ponadto. Skąd te zachwyty? Nie wiem. Może ci ludzie nie czytali tych wszystkich innych książek, a może to ja jestem wybredna.
Jedną postać polubiłam od samego początku (ok, później dwie, ale to byłby duży spoiler). Postacią tą jest Kilorn, przyjaciel Mare. Tak, ten, o którym pisałam na fanpage'u :) Jest taki miły i sympatyczny. Denerwuje mnie to, jak traktuje go Mare. Ale główne bohaterki dystopii są chyba stworzone do tego, żeby irytować czytelnika...
Podsumowując - Czerwona królowa nie jest zła. To po prostu nic nadzwyczajnego. Myślę, że spodoba się osobom, które lubią wymienione przeze mnie młodzieżówki. Ale... nie spodziewajcie się wielkich fajerwerków i zarwanych nocy. Przyjemnie? Owszem. Niesamowicie, oryginalnie i porywająco? Eee tam.
Wyobraźcie sobie, że bierzemy wiadro Igrzysk śmierci, do tego dorzucamy po garści Mrocznych umysłów i Rywalek. Mieszamy to wszystko (nie wyrzucając nawet takich elementów, jak ukochana młodsza siostra...), dorzucamy szczyptę własnej inwencji i robimy z tego książkę. Cóż, chyba to nowy przepis na bestseller, bo tym właśnie jest Czerwona królowa - mieszanką. Przez cały czas lektury miałam nieodparte wrażenie, że to już było.
Co jeszcze przemawia przeciw CK? Cóż, książka określana jako "zaskakująca, z niezwykłymi zwrotami akcji, okazała się być do bólu przewidywalna. Tak, moi drodzy, ona jest PRZEWIDYWALNA. Bo jak inaczej określić powieść, w której zgaduję (i to poprawnie...) kto jest kim, już gdy po raz pierwszy spotykamy tę osobę? Również te "zwroty akcji" to jakaś lipa. Bo jeśli chodzi o zakończenie, to... tak. Wiedziałam. Widać jestem mądrzejsza od Mare.
No dobrze, ja tak ciągle o minusach, a jakie są plusy? Czyta się szybko i ciekawie, na pewno akcja się nie wlecze. Ot, przyjemna, lekka lektura, młodzieżówka w typie wyżej wymienionych, nic poniżej, nic ponadto. Skąd te zachwyty? Nie wiem. Może ci ludzie nie czytali tych wszystkich innych książek, a może to ja jestem wybredna.
Jedną postać polubiłam od samego początku (ok, później dwie, ale to byłby duży spoiler). Postacią tą jest Kilorn, przyjaciel Mare. Tak, ten, o którym pisałam na fanpage'u :) Jest taki miły i sympatyczny. Denerwuje mnie to, jak traktuje go Mare. Ale główne bohaterki dystopii są chyba stworzone do tego, żeby irytować czytelnika...
Podsumowując - Czerwona królowa nie jest zła. To po prostu nic nadzwyczajnego. Myślę, że spodoba się osobom, które lubią wymienione przeze mnie młodzieżówki. Ale... nie spodziewajcie się wielkich fajerwerków i zarwanych nocy. Przyjemnie? Owszem. Niesamowicie, oryginalnie i porywająco? Eee tam.
Ogólna ocena: 6.5/10
Ciekawostka: Jestem w trakcie czytania Szklanego miecza. Niby miał być jeszcze lepszy od pierwszej części, jak dla mnie jednak jest dosyć nudny. Nawet nie przewidywalny, po prostu taki... blady.
Nigdy nie umiem pisać komentarzy do recenzji :')
OdpowiedzUsuń"Czerwonej królowej" raczej nie miałam w planach i niniejsza recenzja dodatkow mnie zniechęciła. Cóż, zazwyczaj nie mogę przebrnąć przez dystopie (wyjątkiem są IŚ, ale to w końcu IŚ, no i pierwsza część "Startera"). Taka dziwna jestem.
Nie lubię trójkącikowych rozwiazań w dystopiach #takbardzonatemat
W CW trójkącik niby jest, ale tak jakby go nie było. To znaczy - czuję, że w kolejnych częściach się rozwinie.
UsuńMnie dystopie wciągają, ale niekoniecznie je uwielbiam. Są takie... podobne do siebie xd Najbardziej lubię Igrzyska śmierci i Mroczne umysły.
"Czerwona Królowa" była dla mnie wielki, wielkim zawodem. Koszmarna książka, "przyzwoita" to zbyt duży eufemizm. Kalka schematów, co tu dużo mówić. Bohaterowie nawet tego nie ratują, są przeciętni, styl ładny, nie najgorszy nawet, ale co z tego?
OdpowiedzUsuńUwielbiam te książke :D
OdpowiedzUsuńMa w sobie taki klimat i mimo iż jest może niewielkie podobieństwo do IŚ czy niezgodnej to ta pozycja jest głęboko w moim serduszku ♥
Buziaki
http://coraciemnosci.blogspot.com/