niedziela, 31 stycznia 2016

RECENZJA: Zwiadowcy: Wczesne lata. Turniej w Gorlanie

Teoretycznie taka ze mnie wielka fanka Zwiadowców, a jakoś w ogóle nie wyczekiwałam tej książki, mimo że wiedziałam o niej, kiedy była jeszcze tak naprawdę plotką. A jednak w końcu ją dorwałam i ponownie zanurzyłam się w świat łuków, maskujących płaszczy i sarkazmu...


Autor: John Flanagan
Tytuł: Zwiadowcy: Wczesne lata. Turniej w Gorlanie
Rok wydania: 2015 (Polska i świat)
Wydawnictwo: Jaguar

Halt i Crowley odkrywają, że ambitny Morgarath infiltrował zwiadowców aby znieprawić Korpus. Młodzi Zwiadowcy wyruszają więc na północ, by znaleźć Księcia Duncana i zdobyć królewski nakaz, dzięki któremu zatrzymają Morgaratha zanim będzie za późno. Osłabiając Zwiadowców, najpotężniejszą siłę wspierającą króla, Morgarath planuje zagarnąć tron. Gdy Halt i Crowley docierają do Gorlanu, odkrywają, jak bliski sukcesu jest Morgarath. Ma on plan by skompromitować księcia i oddalić go od ojca. W tym samym czasie Baron Gorlanu knuł, aby zdobyć zaufanie i podziw Rady Baronów i wspomóc realizację swego planu. Jeśli młodzi zwiadowcy mają zapobiec dalszym nadużyciom, będą musieli wstąpić na niebezpieczną ścieżkę, której kres spotka ich na corocznym turnieju w Gorlanie. Tam musi zostać stoczona i zwyciężona seria zajadłych pojedynków.
Opis z tyłu okładki

 Pamiętam, jak podniecona byłam wiadomością o dwunastej części Zwiadowców. Kiedy się ukazała, pobiegłam do empiku tylko i wyłącznie po to, żeby na nią popatrzyć - nie planowałam zakupu. Również spotkanie z Johnem Flanaganem wywołało u mnie wiele emocji. Natomiast premiera Turnieju w Gorlanie jakoś tak... przeszła u mnie bez echa. Nie wzruszyła mnie. Wyrosłam ze Zwiadowców? Czy może byłam zbyt zajęta Rickiem Riordanem, ogłaszającym kolejne książki w tempie biegnącego Ariona? 

 W końcu jednak dostałam Turniej w Gorlanie pod choinkę. Dopiero wtedy jakoś udzielił mi się zwiadowczy nastrój - książka opowiadająca o Halcie (i Crowleyu, ale kogo by tam obchodził Crowley, w końcu wszyscy kochamy Halta). Fantastycznie było powrócić do oryginalnego pomysłu autora, bo niestety Drużyna - a zwłaszcza dwie ostatnie części - Zwiadowcom do pięt nie dorasta. 

 Powiem bardzo prosto - nie zawiodłam się, a wręcz książka przewyższyła moje oczekiwania. Znów mogłam zaśmiewać się z żartów Halta i Crowleya! Fabuła przeleciała zaskakująco szybko, ani się obejrzałam, a już nadszedł ten tytułowy turniej na zamku Gorlan. Ale tak to już jest ze Zwiadowcami - czyta się błyskawicznie!

Czego zabrakło mi w tej książce? Cóż... początku. Wiem, że powieść jest bezpośrednia kontynuacją opowiadania Hibernijczyk, ale mam wrażenie, że niejako zbyt bezpośrednią. Niestety nie miałam czasu przypomnieć sobie opowiadania, więc chwilę zajęło mi zorientowanie się, w jaki sposób mieszkający w Hibernii Halt pobierał nauki u aralueńskiego zwiadowcy. Autor potraktował czytelnika, jakby ten dokładnie pamiętał calutką historię Halta - co przy dwunastu książkach nie jest, niestety, możliwe. Brakowało mi więc jakiegoś wstępu, początku - akcja rusza z miejsca niemal galopem.

Jakie są zalety? Oczywiście zabawni, inteligentni bohaterowie (Halt! Halt! Halt! ale Crowley też), sympatyczni i przyjemni. Nie są też do końca idealizowani (podobał mi się opis, który zwiadowca w czym był najlepszy). Ciekawie przedstawione są realia "tamtych czasów" (w cudzysłowie, bo to w końcu fantasy) - zwłaszcza szczegółowy opis turnieju rycerskiego na zamku Gorlan (wiem, że nie do końca musiało to tak wyglądać w "prawdziwym" średniowieczu). Autor mógłby też nauczyć się używać po prostu słowa "pijany" - wiem, że to książka dla dzieci, ale obchodzenie oczywistego synonimami jest zbędne. 

Turniej w Gorlanie jest bardzo miłym powrotem do świata Zwiadowców, o wiele ciekawszego - według mnie - niż świat Drużyny. Znów możemy cieszyć się ciętymi ripostami Halta i Crowleya, podróżować i wraz z bohaterami spać w gospodach przy płonącym w kominku ogniu. Polecam tę książkę wszystkim fanom Zwiadowców, którzy mają ochotę odpocząć od nudnawych Skandian. Nie radzę jednak zaczynać od tej pozycji swojej przygody z twórczością Johna - może ona pozbawić przyjemności z czytania "oryginalnej" serii. 

Ogólna ocena: 8/10



5 komentarzy:

  1. "Świat łuków, maskujących płaszczy i sarkazmu" - tymi słowami idealnie podsumowałaś całych "Zwiadowców". Co do "Turnieju" - miałam podobne odczucia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakiś czas temu miałem okazję sięgnąć po pierwszy tom Zawiadowców. Trochę się go obawiałem (głównie ze względu na to, że jestem już chyba trochę za stary na tego typu książki), ale koniec końców miło spędziłem czas z Ruinami Gorlanu. Powieść tę czytało mi się szybko i przyjemnie, a bohaterowie tylko dodawali kolorytu całej historii. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się siegnąć po kolejne tomy Zwiadowców ;) Już się nie mogę doczekać powrotu do "świata łuków, maskujacych płaszczy i sarkazmu" :D
    Pozdrawiam serdecznie ;)
    http://mybooktown.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę sobie w końcu przypomnieć całą serię o Zwiadowcach. "Turniej w Gorlanie" to jedyna część, której jeszcze nie przeczytałam, a szkoda. No ale podobnie jak ty, nie potrafię się przemóc po spotkaniu z panem Flanaganem. Swoją drogą także byłaś wtedy w Krakowie, czy gdzieś indziej? :D

    Pozdrawiam,
    http://tysiac-zyc-czytelnika.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka cudo. W sumie podobnie jak każda inna książka tego autora (a zwłaszcza z serii "Zwiadowcy"). Najlepsza scena? Układanie piosenki... Kocham tak bardzo <3 Czekam na kolejna część ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że zajrzałeś na mojego bloga. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz za sobą komentarz, ale uprzejmie proszę, by nie przeklinać i nie obrażać się nawzajem :-)
Możesz podpisać się linkiem do swojego bloga - chętnie zajrzę, ale proszę, nie komentuj tylko i wyłącznie w celu reklamy.
Pozdrawiam!