Są takie książki, o których od razu, jeszcze zanim zacznę czytać, wiem, że mi się szczególnie spodobają. Wiem, że wciągną mnie w swój świat bez reszty, a czytanie ich będzie czystą przyjemnością. I taką właśnie książką był Gwiezdny pył Neila Gaimana, który wręcz przerósł moje najśmielsze oczekiwania...
To, co rzuciło mi się w oczy już od pierwszych stron, to język, jakim Gwiezdny pył został napisany. Nie bardzo umiem to opisać, ale po prostu są takie książki, że już same słowa (choć bynajmniej nie są ani wyszukane, ani szczególnie wyróżniające się) są tak ułożone, że brzmią jakoś ładniej. Trochę tak, jakby słuchało się przy kominku starej opowieści, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. I to chyba najlepiej tę powieść określa - opowieść, baśń, opowiedziana w niesamowity sposób.
Może jednak zacznę tak, jak zacząć powinnam, czyli od krótkiego (bo książka sama w sobie jest krótka, a odkrywanie jej sekretów to naprawdę wspaniała zabawa) streszczenia, o co w ogóle chodzi...
Tristran Thorn, mieszkaniec wioski Mur, leżącej na pograniczu świata "zwyczajnego" oraz magicznej Krainy Czarów, jest zakochany w pięknej Victorii Forester. Pragnąc jej miłości, obiecuje jej przynieść gwiazdę, która spadła na ich oczach. Wyrusza w tym celu na niesamowitą wyprawę... I więcej wam nie zdradzę!
Gwiezdny pył ma absolutnie niepowtarzalny, magiczny klimat. Wbrew pozorom wcale nie jesteśmy szczególnie atakowani tą magią - oczywiście, elementy fantastyczne się pojawiają (przecież to Kraina Czarów), ale jest ich dokładnie tyle, ile być powinno. To jest fantasy wyważone idealnie, napisane tak, że zachowana jest równowaga pomiędzy tym, co magiczne, a tym, co realne.
Zachwyciło mnie również to, jak pięknie i kunsztownie przeplatają się ze sobą wszystkie wątki - tak, jakby pomysł na książkę od początku do końca pojawił się w głowie autora, wszystkie elementy układanki wręcz magicznie łączą się ze sobą. Aż ciężko mi było uwierzyć w to, jak bardzo każdy element jest ważny - tutaj wszystko, dosłownie wszystko ma znaczenie.
I chociaż dość szybko przewidziałam zakończenie (aczkolwiek chyba nie jest to aż tak proste), to po pierwsze - nie byłam go ani trochę pewna, ba, po jakimś czasie o tym zapomniałam, po drugie zaś - nie było ono ani trochę naciągane, zaś wszystkie, pozornie nieistotne fragmenty historii połączyły się w perfekcyjnie spójną całość. Gwiezdny pył jest po prostu przemyślany od początku do końca.
Czytając tę książkę, obmyślałam sobie ładne sformułowania do recenzji. Nigdzie ich nie zapisywałam, ale jedno szczególnie utkwiło w mojej pamięci: Gwiezdny pył to taka opowieść, przy której czuje się, że powinna być spisana piórem na papierze, pomimo całej dostępnej technologii - po prostu inaczej być nie może! Wyobraźcie więc sobie radosny uśmiech na mojej twarzy, gdy czytając O książce od autora, natrafiłam na takie oto zdania:
(...)ujrzałem na pustyni gwiazdę spadającą z nieba jak płonący klejnot i w jednej chwili w mojej głowie pojawił się cały początek Gwiezdnego pyłu. Zacząłem go pisać, kupiłem nawet specjalnie pióro, uznawszy, że fajnie by było napisać książkę wiecznym piórem, i weszło mi to w nawyk do tego stopnia, że już nie umiem inaczej.
W jaki sposób Neil Gaiman zaklął magię stalówki i atramentu pomiędzy stronicami drukowanej książki? Nie wiem, ale to kolejna rzecz, za którą go podziwiam, i która sprawia, że kolejne jego książki już trafiły na moją listę do przeczytania (na blogu jeszcze nie, ale wkrótce się pojawią!).
Pokochałam Gwiezdny pył za niesamowity klimat, za wspaniałą, pięknie utkaną opowieść, inspirowaną baśniami, za magiczną historię, gdzie wszystko jest możliwe i gdzie wszystko się ze sobą przeplata. Polecam wam wszystkim, dajcie się zabrać na wyprawę do Krainy Czarów...
Ogólna ocena: 10/10
Na sam koniec drobna uwaga - to nie jest książka dla dzieci, ale nie jest też jakaś szczególnie "dorosła". Rekomendowany wiek: od około 14 lat (przynajmniej według mnie). Dojrzalsza i dosadniejsza od Władcy pierścieni, ale na pewno mniej niż Saga o Wiedźminie.
Jejku, mój apetyt na Gaimana rośnie z minuty na minutę, a kasy na Gwiezdny pył brak :'(
OdpowiedzUsuńPierwsze spotkanie z tym geniuszem zaliczyłam przy Nigdziebądź (z całego serducha polecam!) i się zakochałam. Zakochałam się w stylu autora, w jego humorze i tej zdolności przeplatania wątków, o której piszesz <3
Na prawdę pisał książkę piórem?! Cholera, to brzmi magicznie :D
Po Gwiezdny pył z pewnością sięgnę, i na pewno zakupie go właśnie w tej cudownie nieczytelnej okładce, nie ma innej opcji <3
Gorąco pozdrawiam,
Q.
Q. z Drzwi do innego wymiaru
Uwielbiam tę książkę, jest taka magiczna i niesamowita. Bardzo ładnie ujęłaś klimat opowieści w ostatnim akapicie. Chyba w końcu zainwestuję we własny egzemplarz, ale nie mogę znaleźć ładnego wydania X:
OdpowiedzUsuńJeśli się nie mylę to jedyną książką Neila Gaimana, którą czytałam było "Nigdziebądź", ale to było daaaaawno temu. Koniecznie muszę sobie ją odświeżyć i przeczytać jego inne książki. A okładka rzeczywiście troszkę niewyraźna, ale i wspaniała (na pierwszy rzut oka kojarzy mi się z Disney'em, czy tylko mnie?)!
OdpowiedzUsuńKatty :p
Tak bardzo kocham Gaimana, "Gwiezdny pył" był pierwszą jego książką jaką przeczytałam i dzięki niej zakochałam się w jego stylu! Nawiasem mówiąc adaptacja filmowa też jest bardzo ok, chociaż trochę się różni od oryginału.
OdpowiedzUsuń