środa, 24 lutego 2016

Przysłowiowy TAG książkowy

Na blogu ostatnio zrobiło się bardzo książkowo, ale przysięgam, po prostu tak wyszło, to nie było planowane! Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Tymczasem zapraszam was na ciekawy tag książkowy!




1.Apetyt rośnie w miarę jedzenia, czyli książka jednotomowa, której kontynuację chętnie bym przeczytała.

Pytanie sprawiło mi pewien problem, ponieważ książki jednotomowe na ogół są tak skonstruowane, by nie potrzebować drugiej części. Zdecydowałam się więc na książkę, którą wprawdzie druga część mogłaby trochę zepsuć, ale z pewnością rozwiałaby wiele wątpliwości. Tą powieścią jest Eleonora i Park Rainbow Rowell. Nie jest to może literatura wysokich lotów, ale ciekawie by było dowiedzieć się "co było dalej".



2.Co za dużo, to niezdrowo, czyli kontynuacja, która była gorsza od pierwszej części.
Niezgodna. Z części na część robi się coraz dziwniej, coraz bardziej "na siłę", mam wrażenie, że ta cała rewolucja była zbyt "wielopoziomowa". 



3.Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, czyli książka, którą mogę czytać wielokrotnie
Należę do tych osób, które czytają książki wielokrotnie - a raczej czytałyby, gdyby nie pojawiały się wciąż nowe i nowe... Jak na razie do rekordowców u mnie należą Mały książę, seria WilkenI ja, i Franuś Krystyny Grzybowskiej oraz powieści Joanny Chmielewskiej (nie wszystkie oczywiście, czytałam tylko część). Z pewnością jeszcze wielokrotnie powrócę również do Percy'ego Jacksona. 



4.Stary, ale jary, czyli ulubiona książka z dzieciństwa
Ale jak to - jedna?! Kiedy byłam mała, bardzo lubiłam Martynkę, we wczesnych latach podstawówki kochałam serię o Ani z Zielonego Wzgórza



5.Nie taki diabeł straszny, jakim go malują, czyli książka, która mnie miło zaskoczyła
Miecz lata! Sądziłam, że ta książka będzie na poziomie Kronik rodu Kane, czyli taka 7.5/10, a tu niespodzianka - Magnus dorównuje poziomem pierwszej serii! To był cudowny powrót do fantastycznej narracji pierwszoosobowej, do licznych nawiązań do popkultury... A tytuły rozdziałów to absolutne arcydzieło! (Link do recenzji)


6.Nie chwal dnia przed zachodem słońca, czyli książka, która rozczarowała mnie swoim zakończeniem.
Wilken: Czas złego wilka. Spodziewałam się jednak czegoś innego, za każdym razem, kiedy czytałam tę książkę, czułam niedosyt: jak to? To już koniec? Bez żadnego epilogu?!


7.Wyśpisz się po śmierci, czyli książka, w którą tak się wciągnęłam, że mogłabym zarwać przy niej nockę.
Szybko czytam, więc pewnie i tak skończyłabym w środku nocy, ale ostatnie nocne czytanie zdarzyło się przy Igrzyskach śmierci Suzanne Collins (głównie dlatego, że książki Riordana zajmują mi jeden dzień...). Wciągnęły mnie jak mało która ostatnio książka... 



8.Mowa jest srebrem, a milczenie złotem, czyli książka z najlepszymi dialogami.
W tej chwili do głowy przychodzi mi seria Zwiadowcy Johna Flanagana. Uwielbiam takich ironicznych bohaterów... 



9.Raz na wozie, raz pod wozem, czyli książka, która miała dużo zwrotów akcji
Ciężko mi jest określić, co dokładnie oznacza "dużo". Nie ukrywam, że miałam problem z tą kategorią. Myślę, że mogę tutaj zdecydować się na serię Baśniobór autorstwa Brandona Mulla. Książki te niejednokrotnie bardzo mnie zaskoczyły :)



10.Pierwsze koty za płoty, czyli książka, przez której początek nie mogłam przebrnąć.
Chyba mam problem, bo ja połykam dosłownie wszystko. Nawet, jeśli początek mi się nie podoba, idę dalej, żeby zobaczyć, czy może będzie lepiej. Do tej kategorii wybieram ostatecznie Historię żółtej ciżemki, którą czytałam w szóstej klasie podstawówki (nie, nie jako lekturę). Powieść jest pisana dość archaicznym stylem, przez co początkowo miałam z nią pewne trudności, ale szybko udało mi się w nią wgryźć.



11. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, czyli książka, którą zna prawie każdy.
Trylogia Władca pierścieni Johna Ronalda Reuela Tolkiena!



12.Co ma wisieć, nie utonie, czyli książka, której zakończenie przewidziałam, będąc w trakcie czytania.
Daleko nie szukając - Łuska w cieniu Rachel Hartman, którą recenzowałam w poprzednim poście. (link do recenzji). Ba, miałam podejrzenia co do zakończenia, jeszcze zanim otworzyłam tę książkę, chociaż gdy czytałam pierwszą część, nic takiego nie przyszło mi na myśl. Oświecenie normalnie!


13.Od przybytku głowa nie boli, czyli ulubiona powieść licząca ponad 400 stron.
Ale... ale... 400 stron to dużo? *mruga zdziwiona*. Nie umiem wybrać jednej ulubionej. Niech zatem będzie to Miecz lata, pierwsza część serii Magnus Chase i bogowie Asgardu Ricka Riordana.



14.Wszystko co dobre szybko się kończy, czyli ulubiona książka licząca mniej niż 200 stron.
Tutaj już miałam nieco większy problem, bo jednak czytane przeze mnie książki są względnie grube. Nagnę więc nieco zasady tagu - przedstawiam wam komiksową trylogię Marzi autorstwa Marzeny Sowy. Opowiada ona o dzieciństwie autorki w czasach PRL-u, o tym, jak z perspektywy dziecka wyglądały wydarzenia tamtych lat, ale też o życiu codziennym. Serdecznie polecam!

To akurat trzecia część. 

15.Być kulą u nogi, czyli książka w której występuje trójkąt miłosny.
Jedna? Jedna?! Ten tag zaczyna mnie denerwować. Ponieważ i tak już nagięłam nieco zasady, wymienię wszystkie, jakie sobie przypomnę. A więc...
Igrzyska śmierci, Zmierzch (którego nie czytałam), Percy Jackson (na szczęście nie jest to nachalny trójkąt...), Rywalki, Łuska w cieniu, Diabelskie maszyny, Kroniki rodu Kane... może już wystarczy?
Rick Riordan (chodzi o KrK) i Rachel Hartman mogą z powodzeniem zawalczyć o medal za Najdziwniejsze Rozwiązanie Problemów Miłosnych Głównego Bohatera.



16.Jedna jaskółka wiosny nie czyni, czyli autor, którego przeczytałam więcej niż jedną książkę i mi się podobała.
Dziwne pytanie w dzisiejszych czasach, zważywszy, że znaczna część książek to serie. Ja jednak do tej kategorii przyporządkowuję powieści Mathhew Quicka - Prawie jak gwiazda rocka, Niezbędnik obserwatorów gwiazd i Wybacz mi, Leonardzie. Na pewno jeszcze napiszę o nich na blogu, ponieważ według mnie są niesamowite i dużo lepsze od Johna Greena czy Rainbow Rowell. Dowód, że wątek romantyczny nie jest konieczny w powieściach dla nastolatków! (No dobra, w Niezbędniku  wątek jest, ale istotny i wnoszący dużo do fabuły).



17.Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, czyli bohater, który czuje się niekomfortowo w sytuacji, jakiej się znalazł
Myślę, że pasuje tutaj Cath z powieści Rainbow Rowell Fangirl. Główna bohaterka trafia do college'u, gdzie czuje się zupełnie zagubiona, boi się nawiązać kontakt z kimkolwiek i zamyka się w sobie.



18.Co cię nie zabije, to cię wzmocni, czyli bohater, który pod wpływem różnych czynników dorośleje.
Książka, książka, książka, a tu nagle tag chce ode mnie bohatera, który wydoroślał. Ponieważ ostatnio stwierdziłam, że w te wakacje przeczytam wszystkie powieści Lucy Maud Montgomery, niech więc będzie Ania Shirley. Wprawdzie zostało w niej coś z marzycielki, jednak w kolejnych częściach widać, jak zmienia się z podlotka w dziewczynę, a później panią domu.

I to już koniec tego tagu. Mam nadzieję, że wam się on podobał, jeżeli chcecie, to oczywiście możecie go robić na swoich blogach/vlogach. Zachęcam również do przeczytania książek, które tutaj wymieniłam. 

7 komentarzy:

  1. Ej, ja tam wolę Kroniki od greckich serii... :( Chociaż rozwiązanie trójkącika rzeczywiście baaardzo dziwne.
    Bardzo fajny TAG! I dobre książki wybrałaś xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób bardzo lubi Kroniki (Anubis ♥), ja jednak jakoś wolę PJO. Olimpijscy herosi są w moim rankingu "na końcu" :")

      Usuń
    2. Akurat Anubisa lubię najmniej z postaci Kronik, krd mol, może jestem jakaś dziwna xd
      PJO czytałam w podstawówce i dla mnie ta seria to bardziej "wspomnienie". Zresztą Percy po pewnym czasie zaczął mnie trochę irytować (znaczy się kocham go i tak <3).

      Usuń
  2. IŚ są cudowne <3
    Baśniobór też znam i jest dość fajną pozycją. I tak do Percy'ego też chcę wrócić <3

    Buziaki
    http://coraciemnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię... nie lubiłam* tagów :D. Trawię tylko te książkowe, taka ze mnie dziwaczka. Tak w ogóle, książkowatość (słowotwórstwo lvl hard) na blogu wcale mi nie przeszkadza B)
    Czyli nie tylko ja miałam taki niedosyt po przeczytaniu "Eleonory & Parka". Prrzy ostatnich stronach mój żołądek przypominał zwiniętą w kulkę pościel. Fakt, momże nie książka wysokich lotów, ale od czasu do czasu lubię poczytać takie ksiązki. Tfu, ja ich potrzebuję.
    IŚ, IŚ... Miałaś zupełnie jak ja. Czytając Kosogłosa, mama weszła do mojego pokoju około trzech raZY - o godzinie 1:00, 2:00 i 3:00 :'). Zgaduję, że później nie chciało jej się już przychodzić.
    Co ja tu jeszcze czytałam.. A! Magnus! O bogowie, łezka w oku się kręci, mimo że jeszcze nie skończyłam, ale na to nie będzie trzeba długo czekać XD. Kronik nie czytałam, więc nie wiem, do czego nawiązujesz. Mam co prawda w domu pierwsza część, ale nie mogę się zmusić do dokończenia jej.
    Quicka czytałam tylko "Wybacz mi, Leonardzie" i... zakochałam się. Książka stoi u mnie dumnie na półce i z pewnością do niej wrócę :).
    Postanowione, zostaję w Dolinie.
    Do następnego! ^^

    niewydana-ksiazka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście Tolkiena znają chyba wszyscy, jak nie w praktyce, to ze słyszenia. "Małego księcia" również mogłabym czytać i czytać... Reszty książek niestety nie znam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. O, według mnie Niezgodna też spadła trochę wraz z dalszym ciągiem.. no ale cóż.
    Zazdroszczę, że podobało ci się Eleonora i Park bo mnie nie ;/

    zapraszam do siebie
    http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że zajrzałeś na mojego bloga. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz za sobą komentarz, ale uprzejmie proszę, by nie przeklinać i nie obrażać się nawzajem :-)
Możesz podpisać się linkiem do swojego bloga - chętnie zajrzę, ale proszę, nie komentuj tylko i wyłącznie w celu reklamy.
Pozdrawiam!