środa, 2 września 2015

A ty czym jesteś? Recenzja "Mrocznych Umysłów" Alexandry Bracken

Trylogia Mroczne Umysły zbierała bardzo dobre opinie. Ponieważ nie doczekała się (jeszcze) ekranizacji, nie słychać o niej tak dużo jak o powieściach typu Harry, Percy, Igrzyska, Niezgodna. Bo jakby beznadziejna nie była ekranizacja, zachęca do przeczytania pierwowzoru. 
Ponadto, nie byłam zbombardowana zdjęciami aktorów (ekhem, Harry), więc nie miałam problemu z własnymi wyobrażeniami o postaciach. 
Zakupiłam więc e-booki i ruszyłam ku przygodzie...




Autor: Alexandra Bracken
Tytuł: Mroczne Umysły/ Nigdy nie gasną/ Po zmierzchu
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2012/2013/2014

Mam na imię Ruby.Potrafię wedrzeć się do twojego umysłu, a nawet wymazać wspomnienia. Jako dziecko zostałam wysłana do obozu „rehabilitacyjnego” dla takich jak ja. Zieloni, Niebiescy, Żółci, Pomarańczowi, Czerwoni. Mroczne umysły. Zostałam przydzielona do Zielonych, ale w rzeczywistości jestem ostatnią z Pomarańczowych. Ukrywam to, żeby przetrwać.
Muszę się do czegoś przyznać. Sięgając po pierwszą część, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Cieszyłam się na wątek "magiczny" (supermoce!), jakkolwiek ponury by nie był. To mogła być taka miła odskocznia!
Niestety, w tej kategorii książka bardzo mnie zawiodła. Otóż jest to kolejna historia o zrujnowanych Stanach Zjednoczonych, które nęka okropna przypadłość i/lub wredny rząd. To, co mogło być ciekawą historią z nutką fantasy, zamieniło się w monotonną historię heroiny wzniecającej powstanie.
Dla przypomnienia: wątek zrujnowanych/odbudowujących się USA poruszono w seriach takich jak: 
  • Igrzyska Śmierci Suzanne Collins
  • Niezgodna Veronici Roth
  • Więzień Labiryntu Jamesa Dashnera
  • Rywalki Kiery Cass 
  • Starter Lissy Price (no dobrze, wiem, wyszła w 2015 roku, ale i tak oznacza to dokładnie ten sam gatunek)
Z kolei tajemnicza choroba/wada, na którą nie ma lekarstwa występuje w Niezgodnej, Więźniu, oraz - pośrednio - Starterze.
Ponieważ lekturę każdej z wyżej wspomnianych powieści mam już dawno za sobą,  mój entuzjazm nieco przygasł - zrobiło mi się wręcz smutno, że znowu będę czytać o szesnastolatce (niezmiennie!) powodującej rewolucję. 


Skoro już jesteśmy przy szesnastolatce - różne znam gusta. Jedni nie znoszą Katniss, innych wkurza Tris, jeszcze innym America działa na nerwy. Dziwiłam się tym ludziom, bo jak to tak, nie lubić głównego bohatera?
Jeszcze nigdy żadna bohaterka aż tak mnie nie wkurzała, jak Ruby. Jej wybory niejednokrotnie powodowały, że miałam ochotę wytłuc ją porządnie książką (w gorszych momentach cegłą) po głowie. Uparta jak osioł, musi we wszystkim uczestniczyć, nie rozumie, że sama jedna wojny nie wygra. Bez przerwy musi "chronić tych, których kocha, bo boi się o nich". No dobrze, chociaż nie przepadam za takim zabiegiem literackim, tutaj nawet pasowało. Raz. Może dwa. Ale nie co chwilę! Panienka Daly nieustannie wyskakiwała z "jak mogłeś to zrobić bez mojej wiedzy?!", "zrobiłam to żeby cię chronić!", "Nie możesz tam iść. -Jak nie ja, to kto? -Ja, oczywiście!" i tym podobnymi. Nie rozumiałam jej decyzji. 
Inną jej wadą jest dziwny rozwój postaci. Jak wyczytałam w pewnej recenzji (z czym się zgadzam!) "Najbardziej przeszkadzał mi dysonans wiedzy posiadanej przez narratorkę a wiekiem Ruby, która niemal połowę swego życia spędziła w obozie, który przecież zatrzymał ją nie tylko w rozwoju edukacji ale i rozwoju emocjonalnym. " (źródło)
Coś dziwnego było też w odczuwaniu emocji przez główną bohaterkę. Nieustannie czyjeś słowa zagłuszał szum krwi w uszach (?!), a wyładowywanie frustracji poprzez bicie się sprawiało wrażenie, że przez te kilka miesięcy zmieniła się niemal nie do poznania. Trochę nierzeczywiste - po sześciu latach obozu, nagle w niespełna pół roku stała się prawie żołnierzem.  


Postacie drugoplanowe o wiele bardziej przypadły mi do gustu. Autorka ma co prawda dziwną tendencję do tworzenia postaci, których z początku się nie lubi, później się za nimi przepada (Charlie, Vida, Jude). Niestety w przypadku Vidy brakło mi tego elementu zaskoczenia - po prostu wiedziałam, że ona (do pewnego stopnia) tylko zgrywa tę twardzielkę. Polubiłam oczywiście Jude'a, chociaż został wykreowany jakby miał 10, a nie niemal 15 lat. 
TO MOŻE BYĆ SPOILER jeśli ktoś nie czytał 1. części. Liam. Blondyn (włosy kręcone na końcach!) o niebieskich oczętach, z jakże romantyczną blizną na ustach. Cudowny, heroiczny, zakochany do szaleństwa - jedyną jego wadą jest nadmierna chęć zrobienia czegoś dobrego. W sumie to nawet go polubiłam (bez szału). Ot, taki kochaś, obowiązkowy element książek o zrujnowanych USA.

Ogólnie książkę czyta się lekko i przyjemnie, jest parę parę smutnych i parę zabawnych momentów (za poczucie humoru autorka ma ode mnie plusa :-) ). Na pewno polecam wszystkim, którzy lubią ten, bądź co bądź, prężnie rozwijający się gatunek.

Ogólna ocena: 7/10 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszę się, że zajrzałeś na mojego bloga. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz za sobą komentarz, ale uprzejmie proszę, by nie przeklinać i nie obrażać się nawzajem :-)
Możesz podpisać się linkiem do swojego bloga - chętnie zajrzę, ale proszę, nie komentuj tylko i wyłącznie w celu reklamy.
Pozdrawiam!