Powoli wracam do częstszego pisania na blogu. idą wakacje, trzeba się wykazać, potem liceum i nie będzie za wesoło...
Ale póki co - cieszmy się! Dzisiaj na rozluźnienie - książkowy tag. Wróciłam ostatnio do picia kawy, więc wiecie, tak tematycznie. Tak naprawdę to trafiłam na niego i mi się spodobał.
Zapraszam więc na coffee book tag!
Łapcie Starbucksa, bo to ponoć jest kul. |
1. Czarna kawa: Seria, w którą ciężko się wbić, ale ma wielu fanów.
Czerwona królowa Victorii Aveyard. Fandom rośnie w siłę, ludzie w napięciu czekają na kolejną część, a ja zastanawiam się, co, do cholery, Mare widzi w Calu, i kiedy wreszcie on (na co liczę) umrze/zniknie/wyjedzie daleko/cokolwiek.
Moją recenzję tej książki znajdziecie tutaj.
2. Miętowa mocha: Książka, która zyskała większą popularność zimą lub inny uroczysty czas w roku.
Podaruj mi miłość - zbiór 12 świątecznych opowiadań, napisanych przez 12 autorów powieści młodzieżowych. Booktube dosłownie oszalał na punkcie tej publikacji, mnie też się podobała (aczkolwiek Dama i lis to jakaś tragedia, jeden z najgorszych drukowanych tworów, jakie czytałam).
Swoją drogą - wiecie, że wyszła już letnia wersja tego zbioru - Ktoś mnie pokocha? Ponownie 12 autorów (w tym Cassandra Clare, więc wiecie, liczcie na jakieś gorące sceny rodem z fanfiction, bo to chyba tej pani specjalność).
Jedna? Jedna?! Poza tym - co to za określenie, "dziecięca"? Dzieckiem jest się mając 3 lata i mając 9 lat, a przecież czyta się wtedy zupełnie różne książki.
Dobra, skoro już ją tak forsuję na blogu - seria o Molly Moon Georgii Byng. Nie jest jedyna, ale w pierwszej trójce (piątce?) na pewno by się znalazła.
Władca much Williama Goldinga. Rany, jaka ta książka jest świetna, niesamowita, przerażająca (choć to tak naprawdę nie horror), jaka prawdziwa... Czytałam z zapartym tchem. Bez kitu.
O tej książce pisałam również tutaj.
Ostatnio jest to Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes. I przez to książka jednocześnie mnie przyciąga i odpycha. Bo niby wiem, że to romans, że ja i romanse to tak nie bardzo, niby wszyscy płaczą na końcu, ale ja na książkach płakałam tylko kilka razy, w ogóle niełatwo się wzruszam... A z drugiej, kurczę, brzmi oryginalnie, no chyba przeczytam, i potem obejrzę film, porównam sobie, może będzie fajnie...
Hej, wy, ludzie o specyficznych gustach czytelniczych - polecacie?
6. Hipsterska kawiarnia: Książka napisana przez indie (niezależnego, samodzielnie siebie wydającego) autora.
Małe wyjaśnienie: indie jest od słowa independent, czyli niezależny.
Nie znam takiej, więc wzywam wujka Google na pomoc.
Wpisałam self-publishing. Pierwsze, co się wyświetla? Reklama Poligrafu. Przerwa na reklamy, zapraszam na Wiosenne deszcze i przegenialny artykuł o tym "wydawnictwie".
Okej, Google twierdzi, że "50 twarzy Greya" to self-publishing. Niech będzie. Błe.
7. Ups! Przypadkowo dostałem bezkofeinową…: Książka, po której spodziewałeś się więcej.
Nie chcę się powtarzać, więc nie będę pisać znowu o Czerwonej królowej. Niech zatem będzie Fangirl Rainbow Rowell. Spodziewałam się prawdziwego wizerunku fangirl, a nie wypaczonego, przerysowanego i stereotypowego. I ja wiem, że Cath była jaka była nie przez to, że była fangirl, ale szanujmy się, dlaczego autorka kreuje wizerunek fangirl jako psychicznej dziewczyny przyssanej jak glonojad do laptopa, której w głowie tylko fanfiki? Ja na przykład nie lubię fanfiction (z nielicznymi wyjątkami...).
8. Idealne połączenie : Książka lub seria, która była zarówno gorzka, jak i słodka, ale ostatecznie przypadła ci do gustu.
Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender. Cudowna, piękna, ale i smutna, poważna książka. Historia niezwykła i oryginalna, a jednocześnie taka... życiowa. Zresztą, co się będę tutaj rozpisywać...
Tradycyjnie - nominuję wszystkich, którzy mają ochotę ten oto tag zrobić, bo czytam zbyt mało blogów, żebym miała z czego wybierać :) Jakie książki wy dopasowalibyście do poszczególnych kategorii?
Nie czytałam żadnej z tych książek poza "Fangirl" i "Avą". O ile co do tej pierwszej niekoniecznie się zgodzę, bo mnie osobiście bardzo się podoba, to... o bogowie, Ava. Tak, zdecydowanie popieram. To po prostu cudo jest, no.
OdpowiedzUsuń